sobota, 8 lutego 2014

Zapach magnolii przed Collegium Maius, czyli wycieczka po Toruniu


Czy wierzycie w legendy? W opowieści przekazywane sobie przez pokolenia z ust do ust?
Czy zastanawiacie się czasem, ile w nich prawdy, a ile barw dodanych dla urozmaicenia atrakcyjności przekazu?
Dzisiaj będzie właśnie o legendach i o sposobie ich odbierania, a także o odkrywaniu tajemnic.
Usiądźcie wygodnie, otwórzcie swoje umysły na to, co nie do końca jeszcze zbadane i posłuchajcie pewnej ciekawej historii ...

Zapraszam Was na przechadzkę po mieście moich lat studenckich, mieście o historii obfitującej w mnóstwo ciekawych legend i pełne urokliwych miejsc.
Zapraszam Was do Torunia:






Nie ukrywam, że książkę Katarzyny Enerlich, autorki dotychczas mi nie znanej, kupiłam z dwóch powodów.
Jednym jest oczywiście piękna, zapowiadająca tajemnicę okładka, a drugim miejsce, w którym dzieje się akcja książki. 
Toruń - miasto, w którym studiowałam i w którym mieszkałam przez pięć lat, miasto znane mi bardzo dobrze. Niewielkie, ale jakże bogate w historię, kulturę, urok uliczek, kawiarenek, zakątków, zabytków, ulicznych grajków i obfitujące w ciekawe legendy. Do tej pory znałam kilka barwnych legend opisujących dzieje miasta: tę o Krzywej Wieży, tę o Latającym Smoku, czy tę chyba najbardziej znaną o toruńskich piernikach.
Katarzyna Enerlich jednakże opowiada czytelnikowi inną historię: legendę o zaginionym pierścieniu i związanej z nim historii ludzkich emocji i namiętności. Historię o kupcu toruńskim, który pałał wielką namiętnością do pięknych kobiet i każdej ważnej dla niego kobiecie darowywał pierścień.
Podobno swojej wyjątkowej miłości podarował najpiękniejszy z nich: pierścień z największym ówcześnie w Europie rubinem, wydobytym prawdopodobnie w Górach Izerskich.

"Studnia bez dnia" zaczyna się oryginalnie i bardzo nietypowo. Poznajemy Marcelinę, która odbiera telefon od męża. Wydawałoby się - nic nadzwyczajnego. Niby nie, ale mąż Marceliny wcale nie chciał do niej zadzwonić, zrobił to przypadkowo i dzięki temu usłyszy ona w słuchawce coś, co stanie się pierwszą zapowiedzią zmiany w jej życiu. Po tym epizodzie następuje lawina wydarzeń, które swoimi meandrami doprowadzą bohaterkę do pracowni na ulicy Podmurnej, gdzie (również przypadkowo) trafi ona na ślad wielkiej, nie odkrytej dotychczas tajemnicy związanej z pewną trzynastowieczną studnią i skrywaną przez nią przez wiele lat tajemnicą.
Ale zanim do tego dojdzie, Marcelina pozna wiele interesujących i jakże barwnych osób, które mają duży wpływ na przebieg wydarzeń i dodają smaku całej opowieści. A osoby to bardzo ciekawe i niebanalne: Tadeusz, toruński rzeźbiarz i artysta, który bierze czynny udział w powtórnym pochówku Mikołaja Kopernika we fromborskiej katedrze (bardzo ciekawy wątek) i który w swojej pracowni na ulicy Podmurnej rzeźbi figurki związane z toruńskimi legendami, które potem Marcelina sprzedaje w budce z pamiątkami; przewodniczka Anna, która mimo siedemdziesiątki na karku biega żwawo z turystami malując przed nimi historię Torunia paletą nieograniczonych barw; uliczny skrzypek, zwany Jankiem Muzykantem, którego los rzucił na ulicę Szeroką, aby jego muzyka stanowiła doskonałe dopełnienie uroku zwiedzania oraz kilka innych wplecionych w akcję postaci.

Czy książka Katarzyny Enerlich oczarowała mnie, tak jak tego oczekiwałam?
Zdecydowanie tak.
Znalazłam w niej mnóstwo miejsc i historii, które znam i darzę ogromnym sentymentem: kwitnące magnolie przed Collegium Maius (o których już kiedyś pisałam na blogu), urokliwą ulicę Szewską, Wrzosy, ulicę Podmurną, budki z pamiątkami, czar ulicznych muzykantów, bez których nie wyobrażam sobie klimatu ulicy Szerokiej i wiele, wiele innych zakątków i symboli miasta.
Historia opowiadana przez autorkę jest ciekawa, obfituje w liczne detale wplecione w całość zgrabnie i z pomysłem, nie ma tutaj żadnych dłużyzn czy niepotrzebnych "dopełniaczy", narracja i dialogi prowadzone są gładko i interesująco. Nie można autorce odmówić lekkości pióra i umiejętności zainteresowania czytelnika opowieścią.

Jednym słowem - to był bardzo udany spacer po Toruniu i odbyłam go z prawdziwą przyjemnością.
Jeśli zainteresowałam Was choć trochę historią Marceliny i tajemnicą pierścienia - dajcie zaprosić się na taki spacer i odkrywanie tajemnic tego, jakże przecież uroczego miasta.

A legendy?
"Legendy nie są po to, by w nie wierzyć lub nie, lecz by je opowiadać"



ulica Podmurna w Toruniu

1 komentarz: