niedziela, 13 kwietnia 2014

Magiczny rosół, czyli odrobina serca w przepisie


Czy zastanawialiście się kiedyś nad udowodnionym i sprawdzonym wielokrotnie przez życie faktem, że są domy, w których posiłki smakują lepiej niż w innych miejscach? Że w domach i mieszkaniach przepełnionych serdecznością i wzajemnym uczuciem zwykłe, skromne nawet danie podane z uśmiechem na ustach, wywołuje większe doznania smakowe niż najwykwintniejszy obiad w eleganckiej restauracji?

Dzisiejsza nasza bohaterka, mimo bardzo młodego wieku, wie o tym doskonale:



 


Poznajmy Geniusię. Genowefę, jak mówi o sobie ta sześcioletnia dziewczynka, główna bohaterka książki Małgorzaty Musierowicz "Opium w rosole".
Nazwisko jej niech pozostanie na razie tajemnicą. Zresztą, nikomu nie jest ono znane, ponieważ Genowefa ma ich w asortymencie mnóstwo i zmienia je w zależności od rozmówcy.

Geniusia puka do drzwi mieszkańców kamienicy znajdującej się przy znanej nam już doskonale ulicy Roosevelta w Poznaniu i zaprasza się na obiadki. Dzięki temu poznaje grono ciekawych i sympatycznych osób, dla których znajduje miejsce w swoim małym, ale jakże pojemnym i spragnionym uczucia, sercu. Osoby te również pałają do niej ogromną sympatią i nie można się temu dziwić. Genowefa jest bowiem szalenie intrygującą i zabawną osobą, a ponadto często jest iskrą powodującą różne niesamowite wydarzenia.

Wraz z nią poznajemy bliżej rodzinę Borejków, rodzinę Lewandowskich, Piotra i Maćka Ogorzałków, sympatycznego Lelujkę, wyrachowaną Matyldę, a także profesora Dmuchawca i jego wnuczkę, Kreskę.

To właśnie ta ostatnia, Kreska, zajmie wyjątkowe miejsce w sercu Geniusi i razem przeżyją wiele, czasem zabawnych, a czasem trudnych i refleksyjnych chwil.

"Opium w rosole" jest książką znacznie różniącą się od pozostałych części Jeżycjady.
Jest zdecydowanie pozycją o dojrzalszym temacie i ambitniejszej treści.

Oczywiście, można w niej odnaleźć ten ciepły i specyficzny humor autorki, za którym przepadam, jak choćby scena poklepania łysego dyrygenta w Operze, czy ironiczno-zabawne komentarze Piotra na temat Matyldy.

Dla mnie jednak "Opium w rosole" jest przede wszystkim opowieścią o dziecku spragnionym ciepła i bliskości. O dziecku, które pochodzi przecież z "normalnej" rodziny, które jest dobrze ubrane i w zasadzie nie brakuje mu niczego.
Niczego, poza rodzinnym ciepłem.

Myślę, że powieść ta nie straciła nic ze swej aktualności. Wręcz przeciwnie - tylko zyskała.
W dzisiejszych czasach przecież, nawet bardziej niż kiedyś, zapracowani, robiący karierę rodzice, poświęcają coraz mniej czasu swoim, tak bardzo łaknącym uwagi i wspólnej zabawy, dzieciom.

Kim jest tajemnicza Matylda?
A kim Ewa Jedwabińska? I co łączy ją z Kreską? A co z Geniusią?
Czy Genowefa doczeka się ciepła we własnym, rodzinnym, domu?

Przeczytajcie "Opium w rosole", a przekonacie się, że czasem, aby dodać niepowtarzalnego smaku, wystarczy odrobina uśmiechu i zainteresowanie drugą osobą.


4 komentarze:

  1. To moja zdecydowanie najulubieńsza (!) część serii. Ale widzę, że czytałyśmy ją z różnych perspektyw. Dla mnie główną bohaterką jest Kreska, z którą się najbardziej z całej Jeżycjady utożsamiałam. Aurelię postrzegałam raczej jako humorystyczno-smutny "element" wiążący różne wątki i postaci.
    Mam też do Opium słabość dlatego, że najlepiej oddaje klimat mojego PRL-u. :)
    Pozdrawiam; Berta

    OdpowiedzUsuń
  2. Chyba muszę wreszcie kupić coś M. Musierowicz i zgłębić, co dziewczyny tak zachwyca w jej książkach :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Berto - wydaje mi się, że kiedyś też bardziej "na wierzchu" była dla mnie historia Kreski. Z tym, że ja się z nią akurat nie utożsamiałam :) Bardziej z Idą (ale tą z Idy) lub z Anielą (z Kłamczuchy, nie z Brulionu). Natomiast teraz na pierwszym planie jest i woła do mnie opowieść Geniusi właśnie - być może dlatego, że sama mam dzieci i staram się uniknąć błędów Ewy Jedwabińskiej?
    A co do klimatu, to faktycznie jest niezły - te goździki, cytryny, stanie po wędlinę dla dziecka ...
    Jednym słowem - można tę książkę odbierać na różne sposoby i uważam, że (tak, jak pisałam) jej wydźwięk jest jak najbardziej aktualny.

    Protoavisie - jeszcze nie kupiłeś? :) Zakup i zgłębiaj, bo naprawdę warto.

    Pozdrawiam Was serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  4. No może i coś w tym jest. Przeczytałam sobie wczoraj na świeżo "Opium" i faktycznie z wiekiem akcent się nieco przesuwa na Geniusię/Aurelię (choć nadal nie jest dla mnie na 1 miejscu).

    Natomiast nasze utożsamianie się to niewątpliwie interesujący materiał do badań dla psychologa: ja - Kreska, Cesia (przy okazji edit - "Opium" oczywiście najulubieńsze ex aequo z "Klepką"!), Ty - Ida, Aniela :) Ciekawe tylko, że nikt się jakoś nie utożsamia z dzielną Gabą.

    OdpowiedzUsuń