wtorek, 12 listopada 2013

Kraków listopadowy czyli śladami Kacpra Ryxa





Odkąd pierwszy raz przeczytałam książkę Mariusza Wollnego "Kacper Ryx" marzyłam o wyprawie do Krakowa. Dzięki moim przyjaciołom z forum www.pansamochodzik.ok1.pl wreszcie się to udało. Miniony weekend spędziłam właśnie w tym magicznym mieście. Kraków przywitał mnie w sobotnie popołudnie deszczem, który na chwilę zwarzył mi humor. Ale tylko na chwilę, ponieważ gdy tylko zagłębiłam się w uliczki wiodące do Rynku stwierdziłam, że nie tylko Paryż jest najpiękniejszy w deszczu (według Woody'ego Allena z filmu O północy w Paryżu), ale również Krakowowi i brukowi jego ulic deszcz nadaje uroku i tajemniczości. Zwiedziłam kilka bardzo ciekawych miejsc: Muzeum Lotnictwa Polskiego, Muzeum Inżynierii Miejskiej (polecam szczególnie rodzinom z dziećmi - w sali z doświadczeniami można spędzić co najmniej godzinę), podziemia pod Sukiennicami; pozwoliłam ogrzać się ogniem buchającym z gardzieli Smoka Wawelskiego; zobaczyłam ciekawy pomnik Wiernego Psa Dżoka i zapoznałam się z jego historią podobną do historii Wtorka z "Rilli"; spędziłam cudowną godzinę na Targowisku Staroci przeszukując stosy książek i wyławiając z nich perełki, które zasilą moją biblioteczkę; wybrałam się do jednej z najpiękniejszych części miasta, czyli na Kazimierz, gdzie pomimo listopada sporo turystów siedziało w ogródkach kawiarnianych i wystawiało twarze do słońca; odwiedziłam kilka kultowych miejsc znanych mi do tej pory tylko z piosenek Andrzeja Sikorowskiego i Grzegorza Turnaua, czyli ulicę Bracką i Piwnicę Pod Baranami ...
A propos - szukając odpowiedniego czasownika do opisania powolnego zwiedzania urokliwych miejsc, stwierdziłam, że brakuje mi w naszym pięknym języku słowa podobnego do francuskiego "FLANER" - można oczywiście powiedzieć lub napisać wałęsać się, włóczyć się czy też nielubiane przeze mnie szwendać się, ale ani trochę nie odda to tego klimatu, który wyraża słowo opisujące chociażby paryskich "FLANEURS", czyli powolnych, leniwych spacerowiczów przemierzających urokliwe uliczki, zaułki, parki, nabrzeża ...

 Ale miało być o Kacprze Ryxie, chociaż uważam wstęp za uzasadniony, ponieważ głównym bohaterem powieści Mariusza Wollnego wcale nie jest tylko ten bystry inwestygator królewski, ale też właśnie Kraków - dla ścisłości należy dodać, że jest to Kraków szesnastowieczny, jakże ciekawy, tętniący życiem i będący areną życia dworskiego, życia polskich wybitnych poetów i ich perypetii, ale też życia codziennego zwykłych mieszczan, rzezimieszków, typów spod ciemnej gwiazdy i biedoty. A wszystkie te światy przenikają się ze sobą połączone świetnym piórem autora.

Historia zaczyna się w roku 1569, kiedy to nasz bohater, Kacper Ryx, dziewiętnastoletni student Akademii Medycznej zostaje dzięki swoim zdolnościom (dzisiaj powiedzielibyśmy detektywistycznym zdolnościom) wplątany w przebiegłą intrygę, dzięki której pozna zarówno królewski dwór oraz cienie i blaski życia dworskiego, jak i kwiat polskiego pióra, ponieważ w powieści występują takie postaci jak Kochanowski, Górnicki czy Sęp-Szarzyński.
Sam Kacper jest postacią niezwykle barwną i ciekawą. Sierota, podrzucony pod furtę kościoła Duchaków i znaleziony tam 6 stycznia (skąd jego imię) zapowiada się na świetnego przyszłego medyka, lubuje się w literaturze, ale też jest ciekawy świata, ma żywy i bystry umysł oraz dar do pozyskiwania przedziwnych przyjaciół.

Mariusz Wollny to jeden z najlepszych, moim zdaniem, pisarzy polskich powieści historycznych - jego postaci są nietuzinkowe, pełnokrwiste, akcja wartka i nieprzewidywalna, humor pasujący do sytuacji; no i te opisy Krakowa, Kazimierza oraz innych podkrakowskich miast i wsi - wspaniałe. Opisy te są dla mnie taką wisienką na torcie - my nie czytamy o szesnastowiecznym Krakowie, my w nim jesteśmy: idziemy ciemnym zaułkiem, w którym czają się dziwne cienie, zwiedzamy targowisko, zakład płatnerza-miecznika, biesiadujemy w gospodzie u ciotki Balcerowej, obserwujemy swawole studentów w Akademii, przypatrujemy się jednej z pierwszych sekcji zwłok ...

Książka zdobywa u mnie maksymalną ilość punktów w skali od 1 do 6 i na pewno napiszę jeszcze kilka postów na temat innych powieści Mariusza Wollnego, bo każda jest tego warta.

Ocena: mocna szóstka

Jako ciekawostkę mogę podać, że autor cyklu powieści o Kacprze Ryxie prowadzi w Krakowie sklep pod nazwą "Skład towarów u Kacpra Ryxa", w którym można kupić pamiątki z epoki, a także książki pisarza, którego podobno można tam czasem spotkać. I do tego właśnie miejsca skierowałam swoje kroki w pierwszy dzień mojego pobytu:





I na koniec zagadka :)
Będzie prosta, bo to mój pierwszy post:
Gdzie znajduje się ten przedmiot również barwnie opisany w powieści?







12 komentarzy:

  1. Bardzo fajna recenzja. Nie streszczasz książki, tylko wplatasz własne przemyślenia.
    Przyznam się, że studiowałem trochę w Krakowie i niektórych obiektów, które opisałaś nie widziałem.
    Życzę wytrwałości w prowadzeniu bloga i wielu zachęcających recenzji.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Może w Sukiennicach?
    Ciekawie się zapowiada Twój blog, będę tu zaglądała. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. No to pierwsze koty za płoty! Jako towarzyszka niniejszej wyprawy trzymam mocno kciuki za dalsze równie owocne blogowanie... :)
    Pozdrawiam; Berta

    OdpowiedzUsuń
  4. Protoavisie - o to mi właśnie chodzi, żeby nie pisać streszczenia jak do skryptu dla uczniów.

    Iwmali - BRAWO! To nóż wiszący w Sukiennicach.

    Berto - dzięki za kciuki - przydadzą się na pewno :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie mogę uwierzyć, że zgadłam. :) W zeszłym roku byliśmy w Krakowie 6 pełnych dni, myślałam, że zobaczymy wszystko...ale okazało się, że widzieliśmy tylko małą cześć Krakowa. Tam trzeba pojechać na miesiąc to wtedy może zobaczy się "większą połowę". :)))

    OdpowiedzUsuń
  6. Życzę wytrwałości w prowadzeniu bloga!!!
    Szary Sów
    :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No proszę, i tu też bywa Szara Sowa? Ciekawe?

      Usuń
  7. Sowo - dzięki za miłe słowo :)

    OdpowiedzUsuń
  8. No, no, Nietajenko jest pod wrażeniem. Prawdę powiedziawszy Ryx'a nie czytałem a o jego istnieniu dowiedziałem się właśnie od ciebie. Obiecuję, że jak tylko znuży mnie trochę moje nowe hobby (błąkanie się z ustrojstwem po polach, grzebanie w ziemi i wyciąganie różnych rzeczy) to wezmę się za czytanie i opiszę ci moje wrażenia. Ja też wolę książki w "analogu". ;-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Coś takiego znalazłem tego autora:
    http://lubimyczytac.pl/ksiazka/66194/oblicze-pana
    Czytałaś może Yvonne?

    OdpowiedzUsuń
  10. Protoavisie, "Oblicze Pana" posiadam (dostałam w prezencie od kolegi z forum) i czytałam. Polecam, jak wszystkie książki Mariusza Wollnego - świetna przygodowa książka, której akcja dzieje się dwutorowo, między innymi we współczesnym Krakowie + arcyciekawa zagadka do rozwiązania czyli to, co lubisz :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Przez 3 dni przeczytałem 250 stron. Na razie spoko! Książka wciąga niesamowicie a te opisy są naprawdę fantastyczne!

    johny

    OdpowiedzUsuń