czwartek, 2 stycznia 2014

"Kto czyta książki żyje podwójnie" czyli moje najciekawsze podwójne chwile Anno Domini 2013


Ostatnio zaskoczył mnie pewien wątek na forum książkowym, w którym pojawiła się zaskakująca dla mnie opinia na temat czytania w miejscach publicznych. Otóż autor/autorka wątku (nick jest zaiste tworem dziwnym i często mylącym) wyrażał swoją negatywną opinię na ten temat i podawał w wątpliwość stosowność tegoż zachowania. Wypowiedź ta poparta była argumentem, jakoby czytanie książki było czynnością bardzo osobistą, wręcz intymną i według niego/niej czytanie np. na ławce w parku należy do czynności z gatunku tych, co to "nie wypada".

Dla mnie wypada jak najbardziej. Więcej - chwała niech będzie miejscom publicznym za to, że są i dają doskonały pretekst i sprzyjające okoliczności do zagłębienia się w lekturze.
Czytam wszędzie, gdzie tylko się da: na przystanku czekając na autobus (nawet jak zimno i ręce marzną); w tymże autobusie (coraz częściej widzę "współczytaczy", czyli towarzyszy w nałogu); w kolejce w banku lub urzędzie czy gdziekolwiek, gdzie muszę swoje odczekać i "odstać"; podczas nudnych czynności, takich jak gotowanie (niestety tutaj akurat zauważalne są skutki uboczne w postaci przypalonego naleśnika lub kipiącej wody z ziemniaków) i oczywiście wieczorami, gdy dzieci już śpią.

Wieczory z książką mają niepowtarzalny urok, szczególnie wtedy, gdy za oknem ciemno i słota, gdy wicher dmucha w kominie, gdy do szyb przyklejają się malutkie gwiazdki śniegu.

Wtedy najłatwiej jest mi przenieść się do innego wymiaru i innej rzeczywistości i razem z bohaterami przemierzać uliczki już to czternastowiecznej Francji, już to średniowiecznego Krakowa, czy też mglisty alvaret Olandii mistrzowsko odmalowany przez Johana Theorina, bądź, wraz z bohaterami Jeżycjady - Poznań lat siedemdziesiątych.

Czas na krótkie podsumowanie najlepszych książek minionego roku.
Wymienię tylko kilka, tych najciekawszych i najbardziej zapadających w pamięć i duszę.

Jedną z nich jest bez wątpienia "Ostatnie rozdanie" Wiesława Myśliwskiego, o której już pisałam.

A oto pozostałe ważne książki przeczytane w roku 2013, o których dopiero napiszę:

"Oblicze Pana" - Mariusz Wollny
"Zapachy miast" - Dawid Rosenbaum
"Cudowne życie Staśka i innych aniołów" - Teresa Anna Aleksandrowicz
"Łapa w łapę" - Andrzej Łapicki, Kamila Łapicka
"Dziewczyny wojenne" - Łukasz Modelski

 I na koniec - moje odkrycie roku 2013 w kręgu literatury rodzimej:

Zdecydowanie Zygmunt Miłoszewski.
Do tej pory przeczytałam dwie jego książki: "Uwikłanie" oraz "Ziarno prawdy", a na półce czekają: "Domofon" i "Bezcenny".

Zygmunt Miłoszewski jest świetnym pisarzem, ma sprawne i cięte pióro, jego bohaterowie żyją na kartach powieści intensywnie i niebanalnie, a opisane zdarzenia wywołują ogromne emocje i nierzadko również gęsią skórkę - jego książki to kawał naprawdę dobrej polskiej literatury kryminalnej.
Tyle w skrócie, a recenzje wymienionych książek na pewno ukażą się na moim blogu w najbliższych miesiącach.

Ale właśnie zaczął się nowy rok, który przyniesie nowe odkrycia i nowe emocje czytelnicze.



I tego życzę wszystkim molom książkowym - wielu ciekawych odkryć literackich w 2014 roku




4 komentarze:

  1. Ja szczerze mówiąc nie lubię czytać książek w miejscach publicznych (poza pociągiem, ale on się staje po jakby "półprywatny"). Nie dlatego, że "nie wypada" albo "czytanie jest czynnością intymną" (jesteś pewna, że faktycznie to mieli na myśli?!), tylko dlatego, że jest mniej komfortowo. W autobusie/tramwaju za krótko się jedzie, żeby dobrze wejść w świat książki (no i ciągle nerwowo sprawdzasz, jaki to przystanek, albo czy nie wsiadła jakaś staruszka, której trzeba ustąpić...), w parku jet niewygodnie i za dużo rzeczy rozprasza, w kawiarni rozpraszaczy jest jeszcze więcej (zresztą nie lubię sama siedzieć w knajpie). Tak naprawdę dobrze mi się czyta tylko w pociągu, ogrodzie (raczej rzadko mam okazję, bo nie posiadam ogrodu) albo w domu (najchętniej w łóżku - zdecydowanie preferuję czytanie na leżąco!).
    Pozdrawiam; Berta :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja czytając, wyłączam się całkowicie i nic mnie nie rozprasza :-)
    A co do czytania w knajpie - uwielbiam!
    Jak tylko mam okazję, chodzę sobie do mojej ulubionej kameralnej włoskiej restauracyjki "Buongiorno", w której panuje niesamowity, spokojny i cudownie pachnący klimat, zamawiam któryś z moich ulubionych makaronów i zagłębiam się w lekturze.
    Na łonie natury też lubię czytać - w ogrodzie, w parku, nad wodą ...
    Zresztą, tak, jak napisałam - czytam wszędzie :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. No nie wiem, ja się przeważnie czuję skrępowana, jak siedzę w knajpie sama. Mogę wpaść na szybko do jakiegoś baru coś zjeść, ale takie dłuższe siedzenie samej w lokalu jest raczej stresujące niż przyjemne. Chyba, że w obcym mieście i prawie pustym lokalu, najlepiej w jakimś ogródku.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo fajne podsumowanie Yvonne. Ja co prawda nie czytam książek w miejscach publicznych, lecz w domowym zaciszu, gdyż jak napisałaś: „Wieczory z książką mają niepowtarzalny urok…”

    Z książek, które wymieniłaś w ubiegłym roku przeczytałem jedynie "Łapa w łapę." Być może w tym roku zapoznam się z Ziarnem prawdy." Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń