Czy zastanawialiście się kiedyś nad udowodnionym i sprawdzonym wielokrotnie przez życie faktem, że są domy, w których posiłki smakują lepiej niż w innych miejscach? Że w domach i mieszkaniach przepełnionych serdecznością i wzajemnym uczuciem zwykłe, skromne nawet danie podane z uśmiechem na ustach, wywołuje większe doznania smakowe niż najwykwintniejszy obiad w eleganckiej restauracji?
Dzisiejsza nasza bohaterka, mimo bardzo młodego wieku, wie o tym doskonale:
Poznajmy Geniusię. Genowefę, jak mówi o sobie ta sześcioletnia dziewczynka, główna bohaterka książki Małgorzaty Musierowicz "Opium w rosole".
Nazwisko jej niech pozostanie na razie tajemnicą. Zresztą, nikomu nie jest ono znane, ponieważ Genowefa ma ich w asortymencie mnóstwo i zmienia je w zależności od rozmówcy.
Geniusia puka do drzwi mieszkańców kamienicy znajdującej się przy znanej nam już doskonale ulicy Roosevelta w Poznaniu i zaprasza się na obiadki. Dzięki temu poznaje grono ciekawych i sympatycznych osób, dla których znajduje miejsce w swoim małym, ale jakże pojemnym i spragnionym uczucia, sercu. Osoby te również pałają do niej ogromną sympatią i nie można się temu dziwić. Genowefa jest bowiem szalenie intrygującą i zabawną osobą, a ponadto często jest iskrą powodującą różne niesamowite wydarzenia.
Wraz z nią poznajemy bliżej rodzinę Borejków, rodzinę Lewandowskich, Piotra i Maćka Ogorzałków, sympatycznego Lelujkę, wyrachowaną Matyldę, a także profesora Dmuchawca i jego wnuczkę, Kreskę.
To właśnie ta ostatnia, Kreska, zajmie wyjątkowe miejsce w sercu Geniusi i razem przeżyją wiele, czasem zabawnych, a czasem trudnych i refleksyjnych chwil.
"Opium w rosole" jest książką znacznie różniącą się od pozostałych części Jeżycjady.
Jest zdecydowanie pozycją o dojrzalszym temacie i ambitniejszej treści.
Oczywiście, można w niej odnaleźć ten ciepły i specyficzny humor autorki, za którym przepadam, jak choćby scena poklepania łysego dyrygenta w Operze, czy ironiczno-zabawne komentarze Piotra na temat Matyldy.
Dla mnie jednak "Opium w rosole" jest przede wszystkim opowieścią o dziecku spragnionym ciepła i bliskości. O dziecku, które pochodzi przecież z "normalnej" rodziny, które jest dobrze ubrane i w zasadzie nie brakuje mu niczego.
Niczego, poza rodzinnym ciepłem.
Myślę, że powieść ta nie straciła nic ze swej aktualności. Wręcz przeciwnie - tylko zyskała.
W dzisiejszych czasach przecież, nawet bardziej niż kiedyś, zapracowani, robiący karierę rodzice, poświęcają coraz mniej czasu swoim, tak bardzo łaknącym uwagi i wspólnej zabawy, dzieciom.
Kim jest tajemnicza Matylda?
A kim Ewa Jedwabińska? I co łączy ją z Kreską? A co z Geniusią?
Czy Genowefa doczeka się ciepła we własnym, rodzinnym, domu?
Przeczytajcie "Opium w rosole", a przekonacie się, że czasem, aby dodać niepowtarzalnego smaku, wystarczy odrobina uśmiechu i zainteresowanie drugą osobą.
To moja zdecydowanie najulubieńsza (!) część serii. Ale widzę, że czytałyśmy ją z różnych perspektyw. Dla mnie główną bohaterką jest Kreska, z którą się najbardziej z całej Jeżycjady utożsamiałam. Aurelię postrzegałam raczej jako humorystyczno-smutny "element" wiążący różne wątki i postaci.
OdpowiedzUsuńMam też do Opium słabość dlatego, że najlepiej oddaje klimat mojego PRL-u. :)
Pozdrawiam; Berta
Chyba muszę wreszcie kupić coś M. Musierowicz i zgłębić, co dziewczyny tak zachwyca w jej książkach :)
OdpowiedzUsuńBerto - wydaje mi się, że kiedyś też bardziej "na wierzchu" była dla mnie historia Kreski. Z tym, że ja się z nią akurat nie utożsamiałam :) Bardziej z Idą (ale tą z Idy) lub z Anielą (z Kłamczuchy, nie z Brulionu). Natomiast teraz na pierwszym planie jest i woła do mnie opowieść Geniusi właśnie - być może dlatego, że sama mam dzieci i staram się uniknąć błędów Ewy Jedwabińskiej?
OdpowiedzUsuńA co do klimatu, to faktycznie jest niezły - te goździki, cytryny, stanie po wędlinę dla dziecka ...
Jednym słowem - można tę książkę odbierać na różne sposoby i uważam, że (tak, jak pisałam) jej wydźwięk jest jak najbardziej aktualny.
Protoavisie - jeszcze nie kupiłeś? :) Zakup i zgłębiaj, bo naprawdę warto.
Pozdrawiam Was serdecznie.
No może i coś w tym jest. Przeczytałam sobie wczoraj na świeżo "Opium" i faktycznie z wiekiem akcent się nieco przesuwa na Geniusię/Aurelię (choć nadal nie jest dla mnie na 1 miejscu).
OdpowiedzUsuńNatomiast nasze utożsamianie się to niewątpliwie interesujący materiał do badań dla psychologa: ja - Kreska, Cesia (przy okazji edit - "Opium" oczywiście najulubieńsze ex aequo z "Klepką"!), Ty - Ida, Aniela :) Ciekawe tylko, że nikt się jakoś nie utożsamia z dzielną Gabą.