niedziela, 7 września 2014

Szwed na tronie polskim, czyli Kacpra Ryksa przygód część czwarta


Minęło już trochę czasu, odkąd przeczytałam trzy pierwsze części tetralogii Mariusza Wollnego, a czwarta wciąż czekała na półce na swoją kolej. Wabiła i wabiła, a ja sięgałam po inne książki, a tę omijałam. Dlaczego?
Odkładałam tę chwilę, jak mogłam. Nie chciałam zbyt szybko żegnać się z bohaterem, którego zdążyłam tak bardzo polubić. Ale wreszcie nadszedł czas, kiedy sięgnęłam po czwartą, ostatnią już część przygód królewskiego inwestygatora - Kacpra Ryksa:







Tym razem autor przenosi nas w czasie bardziej, niż we wcześniejszych tomach. Mamy już bowiem rok 1587, wojenny król Stefan Batory nie żyje, a o tron polski stara się kilku kandydatów, między innymi Szwed Zygmunt oraz Maksymiliam Habsburg. Ostatecznie królem zostaje Zygmunt, ale początki jego panowania są burzliwe i trudne.
Kacper Ryx-Turopoński jest już statecznym mężem i ojcem dwuletniego Kacpra-Juniora. Wraz z ukochaną Janką i synkiem mieszka w swoim własnym pierwszym domu. Porzucił niebezpieczną profesję inwestygatora na rzecz spokojnego losu medyka. Jednak sytuacja w kraju i na królewskim dworze nie pozwoli mu spokojnie siedzieć w domu i cieszyć się życiem rodzinnym. Trafiają do niego rozmaite osoby prosząc o pomoc w sprawach wagi państwowej. Któż bowiem, jak nie on, potrafi rozwiązać zawikłane zagadki i wyczyścić miasto z przestępczych brudów?
Niestety, muszę przyznać, że ostatnia część przygód szesnastowiecznego królewskiego inwestygatora jest zdecydowania słabsza od części poporzednich. Mam wrażenie, że autor, chcąc na czwartej części zamknąć cały cykl, miał zbyt wiele pomysłów i wszystkie je upchnął w ten jeden, ostatni tom. Szkoda, bo tylko niepotrzebnie przeładował akcję splatając ją z wielu różnorakich wątków. Gdyby skoncentrował się na wątku zapowiedzianym już w tytule, czyli alchemicznym, jakże ciekawym przecież i bogatym, to by w zupełności wystarczyło, aby zaintrygować czytelnika i sprawić, aby lektura pochłonęła go całkowicie. Wystarczyło tylko otworzyć wrota pracowni alchemicznej i sypnąć garścią tajemnic, przedstawić temat znanych szesnastowiecznych alchemików trochę szerzej, rozbudowując go o znane fakty i nierozwiązane tajemnice. Ten temat to przecież niewyczerpana studnia. Zamiast tego, Mariusz Wollny jedynie nadmienia w kilku miejscach o alchemikach praskich, o ich poszukiwaniach i dokonaniach, a także o ich działaniach w Polsce i ich wpływie na króla, bardzo alchemią zainteresowanego.
Reszta fabuły składa się z niepowiązanych ze sobą wątków, takich jak intrygi w ratuszu, atak dżumy, próby rozbicia armii żebraków, stworzenie Golema, trwoga obywateli żydowskich, poszukiwanie zaginionej pracowni mistrza Twardowskiego, czy też dyplomatyczna "wojna" między królem Zygmuntem a hetmanem Janem Zamojskim.
Przez karty powieści przewijają się hurtowo znane nam wcześniej postaci, które przez chwilę biorą udział w wydarzeniach, ustępując miejsca innym, również znanym, którzy z kolei robią miejsce dla pozostałych również odgrywających swój epizod. Postaci te to między innymi: płatny zabójca - Kettler, uczeń mistrza Twadrowskiego - Pająk, Król Żebraków - Garbus, olbrzym z gospody o wdzięcznym i mylącym imieniu - Niziołek, czy też Matusz Szarski i hutman Trojan. To tylko niektóre z nich; jest ich sporo więcej, a wszystkie razem tworzą zbyt obfitą i chaotyczną mieszankę, która najuważniejszego czytelnika może przyprawić o nerwowe szukanie w pamięci, kto zacz i co się z nim działo w poprzednich tomach cyklu.

Przyznam, że książkę "Kacper Ryx i król alchemików" czytało mi się zupełnie inaczej niż poprzednie części: ciężko i mozolnie. Nawet język autora, który niezwykle cenię, niewiele pomógł i nie zmienił tego, że akcja jest zbyt przeładowana nie pasującymi do siebie elementami. Mariusz Wollny ma wiele pomysłów i bogatą wiedzę historyczną, którą potrafi wspaniale operować, ale zbyt wiele tutaj tego jak na jedną powieść. Ze szkodą dla książki. I dla czytelnika, który ostatecznie nie żałuje tak bardzo rozstania ze swoim ulubionym bohaterem.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz